piątek, 16 grudnia 2011

Rozdział 3

Potrząsnęłam głową, by wyrzucić z niej czarny scenariusz. Jeśli wierzyć temu co powiedziała moja mama to do śródmieścia jest niecałe 10 min. piechotą. No tak... wiem ile się tam idzie, ale zupełnie nie wiem w jakim kierunku iść. Cała ja. Muszę spytać się przechodnia o drogę. Akurat przechodziła obok mnie wysoka blondynka, na oko trzydziestokilkuletnia.
-Przepraszam. W którą stronę muszę iść, by dojść do śródmieścia?-spytałam ją po angielsku.
Kobieta uśmiechnęła się lekko.
-Musisz skręcić w najbliższą ulicę w prawo i iść cały czas prosto.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
Kobieta poszła w swoją stronę, a ja ruszyłam przed siebie zgodnie z jej wskazówkami. To tak... najpierw w prawo, potem już tylko iść prosto. Banał. Po drodze mijałam wiele grupek nastolatków, śmiejących się z byle czego. I to dosłownie z byle czego, bo dziewczyna powiedziała "ser" i już się wszyscy śmiali. Spojrzałam na nich dziwnie, co oczywiście zauważyli i poszłam dalej.

W końcu doszłam do Galerii. Łohooł, Londyńskiej Galerii! Zajęło mi to dokładnie 8 minut, więc nie jest źle. Szaleństwo! Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego wszyscy się tak na mnie gapią?! To jest wkurzające. Czy ja jestem jakaś inna, dziwna? Mam na czole napisane Polka? Może wyglądam inaczej od nich, bo jestem szczuplejsza. Wyglądam przy nich jak anorektyczka. Jakbym jadła same warzywa i owoce. Ooo, nie! Zdrowa żywność. Śniadanie-jabłko, obiad-brokuły, kolacja-pomarańcza. Dobra, koniec tej debaty o kulinariach. Yyy... debaty. Kojarzy mi się z polityką. W mojej głowie siedzi Bronek Komorowski i wykłóca się z Jarkiem Kaczyńskim w sprawie nowych wyborów. Czy ludzie mają skreślić kandydatów długopisem niebieskim czy czarnym. Kto wygra? Bronek z niebieskim, czy Jarek z czarnym? Tego dowiemy się już po krótkiej przerwie. (30 min. później) wygrał... właściwie jest remis. Bronek 1:1 Jarek.
Tak się zamyśliłam z tą bezsensowną debatą, że nie zauważyłam schodów. Potknęłam  się o stopień prowadzący do Galerii i upadłam na kolana. No nie, co za wstyd. Pierwszy dzień w nowym miejscu, a ja jak zwykle muszę coś odwalić. Co sobie ludzie o mnie pomyślą?
-Cześć. Daj rękę, pomogę ci wstać-powiedział czyiś męski głos.
Podniosłam głowę, bo jak na razie widziałam tylko jego skejty z nike'a. Spojrzałam w górę i zobaczyłam chłopaka. Mógł mieć max. 17 lat. Wysoki, szczupły. Szatyn o dłuższych włosach.
-Daj rękę, pomogę ci wstać-powtórzył spokojnie.
-Nie trzeba. Poradzę sobie-uśmiechnęłam się pogodnie i wstałam podtrzymując się barierki.
-Ok. Chciałem tylko pomóc.
Chłopak zarzucił grzywką i włożył ręcę do kieszeni spodni.
-Ale jakby co, dzięki za dobre chęci.-ponownie się uśmiechnęłam.
-Spoko.-odwzajemnił uśmiech, kolejny raz zarzucił grzywką i poszedł w obranym sobie kierunku.
A, szkoda. Bo był naprawdę przystojny. Swoją drogą to dziwne, że płeć męska w UK jest szczupła, a damska taka dosyć... postawna. A może tylko ja to zauważyłam? Nieważne. Ważne jest to, że jeszcze 3 godziny zwiedzania przede mną.

Do domu wróciłam o 19:30. Zmęczona, położyłam się spać. Zamknęłam oczy i odpłynęłam .

-Karolina, obudź się!-ciocia potrząsała mną rytmicznie.
-Mmm, chcę spać! SPAĆ!
-Jest 22:00, idź się myć.
-Eh, no dobra.
Poszłam po piżamę i weszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, umyłam włosy malinowym szamponem. Po tych jakże ważnych czynnościach ubrałam się w piżamę. Następnie rozczesałam bardzo skołtunione włosy i związałam je w kitkę. Umyłam zęby i twarz. Wymyta i przebrana, poszłam do pokoju i położyłam się spać. Śniło mi się... no właśnie nie pamiętam co, w każdym razie obudziłam się o 12:00 w doskonałym humorze na zakupy.
Wykonałam poranną toaletę, założyłam czerwone rurki, białą koszulkę z chihuahua, czarną kamizelkę i czarne skejty. Przeczesałam włosy, jako tako je ogarnęłam i zrobiłam lekki makijaż.
-Mamoo! Ciociuu! Wychodzę!-krzyknęłam.
-A śniadanie?-odkrzyknęłam mi mama.
-Racja najpierw śniadanie.
Poszłam do kuchni. Wyjęłam z szafki miskę i płatki. Podeszłam do lodówki i wyjęłałam z niej mleko. Wsypałam płatki do miski i zalałam je mlekiem. Wzięłam łyżkę i postanowiłam, że nie będę marnować czasu i zjem śniadanie w kuchni na stojąco. Po 2 minutach byłam już gotowa do wyjścia. Chwyciłam torebkę i była akcja "replay". Tylko tym razem odpowiedź mamy była pozytywna.
-Mamoo! Ciociuu! Wychodzę!
-Ok. Jakby co to dzwoń.
-Jasne, pa.
Wybiegłam na ulicę i potknęłam się o własną nogę! Cholera jasna! Który to już raz leże plackiem na chodniku?! Ach, ta moja koordynacja. Wstałam, otrzepałam rurki i poszłam dalej przed siebie. Błagam oby to był mój dzisiejszy ostatni upadek. Zapatrzyłam się w buty, kiedy nagle...z kimś się zderzyłam.
-Ała-wykrztusiłam.
Upadłam na twardą płytę chodnikową, w dodatku na kość ogonową. To jest cud, że ja po tych moich codziennych upadkach jeszcze się samodzielnie poruszam. Cud.
-Przepraszam. Nie chciałem. Sorry, zapatrzyłem się. Pomogę ci wstać.
Zaraz, zaraz. Skądś znam ten głos. Słyszałam go wiele razy na YouTube. Nie to nie może być prawda. Spojrzałam w górę i zobaczyłam... Nathana Sykes'a we własnej osobie. Dziękuję ci panie Boże, że się z nim zderzyłam. Panie Boże, jesteś nieoceniony. Dziękuję za te codziennie upadki, dopiero teraz zaczynam je doceniać. Ze szczęścia zaczęłam myśleć od rzeczy. Zaraz jak tu jest Nathan to gdzie jest reszta? Jay, Tom, Max i Siva? Cała wesoła gromadka w komplecie?
-Yhmm, to pomóc ci wstać?-spytał ponownie.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że przez cały czas moich rozmyślań tępo wgapiałam się w Natha.
-Tak, jasne.-podałam mu rękę.
Pomógł mi wstać dopiero po dwóch próbach. Byłam tak dziwnie wycieńczona, że nie miałam siły wstać nawet z jego pomocą. Moje nogi były jak z waty. Miałam wrażenie, że zaraz znowu się przewrócę.
W końcu stanęłam na przeciwko niego. Był ode mnie sporo wyższy o co nie trudno z moim wzrostem.
-Ooo, przynajmniej zderzyłem się z jakąś ładną dziewczyną-wyszczerzył śnieżnobiałe zęby w uśmiechu.- A może jakaś rekompensata? Zapraszam cię na drinka. Co ty na to?-spytał unosząc jedną brew do góry.
Uhmm, był przy tym taki seksowny.
-Eee, nie jestem pełnoletnia.-zarumieniłam się.
-Ty usiądziesz przy stoliku, ja kupię dwa drinki. Tobie nic nie zrobią. To ja je kupię. No chyba, że nie chcesz- ponownie uniósł brew.
Niech on przestanie być taki sexi! Dobra, pić z Nathanem czy nie pić z Nathanem. Oto jest pytanie.

2 komentarze:

  1. heej fajny blog...fajnie się zaczyna ;D
    Pisz częściej ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka zastrzeżeń, a właściwie to dwa. Po pierwsze: masz coś do pulchniejszych osób? Uważasz, że anorektyczki wyglądają lepiej? Nie sądzę...
    A po drugie: fajnie piszesz, tylko mogłabyś robić dłuższe rozdziały i bardziej trzymać w napięciu. Tyle ode mnie. Adios!

    OdpowiedzUsuń