wtorek, 31 stycznia 2012

Rozdział 12

Obudziłam się, kiedy zaczynało świtać. Przetarłam zaspane oczy i leniwie się przeciągnęłam. Niestety obudziłam tym Nathana.
-Yhmmm... combaine harvester!-wykrzyknął i spadł z łóżka.
-WTF?!- stanęłam nad Nathem - Czy ty się dobrze czujesz? Pobudzisz wszystkich. Wtedy będziesz z siebie zadowolony.
Chłopak spojrzał na mnie zamglonymi oczami i szybko potrząsnął głową.
-Masz rację. Jest dopiero...- Nathan sięgnął po komórkę leżącą na stoliku nocnym - 5:30.
-Słucham?! Nie no, zbieram się. Zaraz mama i ciocia przyjdą do domu. Muszę być tam przed nimi, by niczego nie podejrzewały.-pospiesznie wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi.
Jednak Nathan był szybszy. Stanął w drzwiach uniemożliwiając mi wyjście z jego pokoju.
Oparł nonszalancko rękę o framugę drzwi.
-Beze mnie się stąd nie ruszysz - oznajmił - Zawiozę cię do domu. Jeszcze, by ci się coś stało wracając do domu... ktoś by cię napadł na przykład.
Spojrzałam na niego z kpiącym uśmiechem. On jest nadopiekuńczy. Złożyłam ręce na klatce piersiowej i uniosłam brew, moja mina mówiła "tak? zmuś mnie!".
- Dominika, nie wkurzaj mnie. - zaśmiał się.
Westchnęłam zawiedziona, że nie odczytał z mojej twarzy "groźby".
-Zmuś mnie. - powiedziałam pewnym głosem.
Chłopak zaśmiał się melodyjnie. Podszedł do mnie na tyle blisko, że nasze stopy się stykały. Pogłaskał mój policzek i pochylił się do pocałunku.
-Chcesz mnie przekupić? - spytałam podejrzliwie.
Nathan odsunął się wyprostował się, a z jego twarzy zniknął uśmiech.
-Skoro nie chcesz...- nie dokończył, bo wspięłam się na palce i pocałowałam go.
Nath uśmiechnął się w trakcie czułości i przyciągnął mnie bliżej siebie. Jego prawa ręką pieściła mój policzek, a lewa krążyła po moich plecach. Przyciągnęłam go bliżej siebie za kołnierz koszuli w kratkę. Chłopak jęknął i zaczął całować mnie coraz namiętniej. Kiedy poczułam jego dłoń na swoim pośladku natychmiastowo go od siebie odrzuciłam. Nathan spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Zrobiłem coś nie tak? - spytał
-Domyśl się. – odparłam wymijająco i przeszłam na czworakach pod jego nogami. Nie bawiłam się w jakieś kotki i myszki tylko to był jedyny sposób, by stamtąd wyjść. Będąc już za chłopakiem prychnęłam pogardliwie i robiąc jak najwięcej hałasu szpilkami, zeszłam po schodach.
-Domi, no!- usłyszałam za sobą głos Nathana.
Po chwili ktoś złapał mnie za nadgarstek, siłą zmuszając mnie bym odwróciła się w jego stronę. Spojrzałam na, jak się okazało, Nathana oczami bez jakichkolwiek emocji.
-Domi, posłuchaj mnie. – szepnął – Jeśli chodzi ci o to, że posunąłem się za daleko to przepraszam. Wiesz ja nie wiem na co ty mi pozwalasz, a na co nie. Nie możesz się tak bez powodu fochać.
Wysłuchałam go w spokoju i musiałam przyznać, że miał trochę racji. Zachowywałam się jak kobieta w ciąży. Sama nie wiem czego chcę. Raz mu na coś pozwalam, za drugim razem go karcę.
-To jak? Nie będziesz się już fochać? – spytał z nadzieją w głosie.
Udałam zastanowienie chociaż już dobrze znałam odpowiedź na to pytanie.
-Nie, nie będę się już fochać. – wysiliłam się na uśmiech. – Ale ty nie będziesz mnie macał po tyłku.
Nathanowi mina zrzedła.
-No dobraa. – powiedział niechętnie.
-No to sprawa wyjaśniona. – ucieszyłam się i cmoknęłam chłopaka w policzek.
-Ale ja ciebie odwożę do domu.
-Ok.

W krótkim czasie znaleźliśmy się w samochodzie. Nathan jedną ręką trzymał kierownicę, drugą trzymał mnie za rękę. Jechaliśmy w ciszy i po paru minutach byliśmy już pod domem mojej cioci. Nathan zatrzymał samochód i przechylił się w moją stronę. Długo nie musiał czekać na odpowiedź z mojej strony. Zbliżyłam swoją twarz do jego i pocałowałam go delikatnie. Odsunęłam się od chłopaka i uśmiechnęłam lekko.
-To do zobaczenia.- powiedziałam.
-Do jutra, Domi.- Nathan wziął moją dłoń i złożył na kostkach pocałunek. – Przygotuj się na kolejny dzień z życia wariata. – zaśmiał się cicho.
-Oczywiście – odparłam i wyszłam z samochodu.
Wbiegłam do mieszkania cioci, szybko zdjęłam szpilki i sukienkę. Wzięłam ciepły prysznic i przebrałam się piżamę, by mama nie podejrzewała, że gdziekolwiek byłam.
Położyłam się w łóżku i jeszcze zasnęłam.

Obudziła mnie ciocia, wołająca mnie na śniadanie. Ok, coś jest nie tak. Od kiedy ktoś mi robi śniadanie, hmm? Jest w tym coś podejrzanego. Z ociąganiem zwlokłam się z łóżka i stojąc już na podłodze solidnie się przeciągnęłam. Ciocia zrobiła mi płatki z mlekiem. Szybko zjadłam śniadanie, zmyłam naczynia i grzecznie podziękowałam za przygotowany posiłek. Poszłam do łazienki, wykonałam poranną toaletę i rozczesałam włosy i związałam je w wysokiego, luźnego koka. Pozwoliłam, by nieliczne kosmyki swobodnie opadały mi na twarz. Powędrowałam do mojego tymczasowego pokoju. Ubrałam się w chabrową, sięgającą do ¾ uda spódniczkę z podwyższonym stanem, białą bokserkę i na to założyłam szary żakiet. Przez głowę przewiązałam sobie bandanę i postanowiłam wyjść z domu. Dokładnie to chciałam odwiedzić chłopaków. Coś mówiło mi, że powinnam tam pójść. A ponieważ, było wpół do pierwszej to miałam pewność, że ich nie pobudzę. Założyłam trampki converse, przerzuciłam torbę przez ramię i oznajmiłam rodzinie, że wychodzę. Uzyskałam zgodę i wyszłam z domu.
Po kilkunastu minutach stałam przed domem The wanted, dzwoniąc do ich drzwi. Otworzył mi je Jay. Widząc moją osobę, spoważniał.
-Ooo… Dominika. Cześć. – wyszczerzył się.
-Cześć, ja do Nathana. – uśmiechnęłam się.
Już miałam wchodzić do ich domu, lecz Jay uniemożliwił mi przejście.
-Yyy, eee … Domi? Może chcesz iść na spacer? – spytał niepewnie nerwowo przeczesując bujne loki.
-Nie, dzięki. Może później. – lekko popchnęłam Jaya i wkroczyłam do ich domu. Usłyszałam tylko za sobą ciche westchnięcie chłopaka.
Od razu skierowałam się do pokoju Nathana. Z uśmiechem otworzyłam drzwi, jednak to co tam zobaczyłam sprawiło, że uśmiech zniknął z moich ust. Zobaczyłam jakąś plastikową blondi, leżącą na Nathie. W dodatku obdarzali się namiętnymi pocałunkami. Członkini sekty „plastic is fantastic” wiła się na chłopaku, obcierając się o niego cały czas. Do tego Nathan trzymał ją oburącz za pośladki. Nie wierzyłam własnym oczom. Wycofałam się z pokoju, trzaskając drzwiami. W oczach miałam łzy, jednak cały czas powtarzałam sobie, żeby się nie rozpłakać. Zbiegłam szybko po schodach, chowając twarz w dłonie. Zwolniłam tempo i wyszłam z ich domu. Byłam już na ulicy, kiedy poczułam dotyk czyjejś ciepłej dłoni na moim ramieniu. Odruchowo odwróciłam się i zobaczyłam Jaya. Stał smutny naprzeciwko mnie, nadal trzymając mnie za ramię.
-Mówiłem, żebyś tam nie wchodziła. Chciałem oszczędzić ci tego widoku.
Nie miałam siły, musiałam się komuś wyżalić. Jay był najbliżej, poza tym bardzo go lubiłam. Wybuchłam płaczem i rzuciłam się na chłopaka. Przytuliłam go, a on głaskał mnie po głowie.
-Ciii, nie płacz. Chodź, przejdziemy się. – uniosłam głowę do góry i spojrzałam Jayowi w oczy.
Chłopak uśmiechnął się pocieszająco i przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Albo wiesz, co? Wypłacz się. Ulży ci. – powiedział po namyśle.
Skierowaliśmy się w stronę parku, objęci. Wyglądaliśmy jak para. Ja cały czas płakałam i moczyłam mu przy tym jeansową koszulę. Doszliśmy do jakieś ławki i usiedliśmy na niej. Wtedy odezwałam się po raz pierwszy od przykrego momentu.
-Jak on mógł?! Co mu na mózg padło?! – krzyczałam, robiąc przerwy na łkania.
Jay przyciągnął mnie mocniej do siebie.
-Widzisz Domi. Sam nie wiem co mu odbiło. W każdym razie jak rano wszedłem do jego pokoju do widziałem w nim pełno, pustych, porozrzucanych puszek po mocnym piwie. Wiesz… on sam nie wie co robi. Ale nie przejmuj się, przejdzie mu. Na pewno. – pocałował mnie w czubek głowy.
-Wiesz co Jay? Bardzo fajny z ciebie facet. Zazdroszczę twojej przyszłej wybrance – zaśmiałam się i wyciągnęłam z torebki chusteczkę do otarcia łez.
Chłopak pocałował mnie w policzek i w tym samym momencie usłyszeliśmy dźwięk robionych zdjęć.
__________________________________________________
starałam się, by wyszedł dobry rozdział.
moim zdaniem, jest nudny, sami oceńcie :)
dziękuję Wam wszystkim za komentarze ;*
dzięki nim mam pewność, że ktoś to czyta. mam to dla kogo robić :)
DZIĘKUJĘ < 33

piątek, 27 stycznia 2012

Rozdział 11

Nie trudno zgadnąć. Zobaczyliśmy resztę wesołej gromadki czyli Toma, Sivę i Maxa słaniających się na nogach.
-My... zgubiliśmy Jaya.-powiedział niepewnie Max i głośno czknął.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a Max wściekły wywrócił oczami.
-Spokojnie. Jay tu już jest. -odparł Nathan.
-Wy tak szybko wymiękacie?-spytałam unosząc brew do góry.
-No. To jest nasza specjalność.-Tom dumnie wypiął klatkę piersiową.
W tym momencie ze schodów zbiegał Jay, ale niestety potknął się o własną nogę i zaliczył upadek. Szybko się otrząsnął i na widok chłopaków na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Wstał z podłogi i w zwolnionym tempie biegł do kumpli. Oni odpowiedzieli mu tym samym. Biegli do siebie wykonując dziwne ruchy i robiąc dziwne miny. Patrzyliśmy na to wszystko z Nathem, aż w końcu chłopak się odezwał.
-Masz może jakiś pomysł dlaczego oni robią to w zwolnionym tempie?
-Właśnie nie mam.- pokręciłam głową.
Chłopaki dobiegli do siebie i mocno się przytulili.
-Jay, kopę lat. Kiedy to się ostatnio widzieliśmy? Na zlocie fanów „Mody na sukces” czy „kole gospodyń wiejskich”?- spytał Tom całując Jaya w policzek.
-Jay! Mordo ty moja!- wykrzyknął uradowany Seev.
-… Nie wiem jak wy, ale ja go ostatnio na imprezie widziałem…- podrapał się po karku Max.
My z Nathanem obserwując całą zaistniałą sytuację zaczęliśmy się niepohamowanie śmiać. Max zdenerwowany odwrócił się w naszą stronę.
-No co?! Pfff… foch! A jakbym miał grzywkę to bym nią zarzucił!- krzyknął.
Po słowach Maxa śmialiśmy się jeszcze głośniej. Zdenerwowany chłopak odwrócił się do nas tyłem.
-Kto ma ochotę obejrzeć coś w TV?- spytał jak zawsze pomysłowy Jay.
-Jaaaa!- wydarła się cała trójka i wbiegła do salonu.
Spojrzeliśmy na siebie wymownie z Nathanem i poszliśmy w ich ślady. Chłopaki usiedli na kanapie i Jay wymachiwał łyżką. Na Tomie, Maxie i Sivie nie robiło to wrażenia. Zachowywali się jakby wszystko było w porządku.
-No co jest nie tak z tym telewizorem?! Przecież go włączam!-krzyknął zirytowany Jay.
-Hmm… taki głupi pomysł. Może dlatego, że chcesz go włączyć łyżką?- spytałam z sarkazmem.
Jay zrobił face palm’a i głośno się roześmiał.
-No…rzeczywiście to łyżka. A skąd się tu wzięła? Na kanapie?-spytał podejrzliwie.
Spojrzałam dziwnie na chłopaka.
-Ja wiem! To ACTA za tym stoi!-wydarł się Tom i zaczął nerwowo obgryzać paznokcie- oni są już wszędzie! Co nasi fani zrobią, jak nie będą mogli pobierać za free naszych piosenek?! Stracimy ich!
-Tom, nie dramatyzuj!-krzyknął Nathan.
-Ja swoje wiem! Oni nas obserwują… ja to wiem!-Tom mówiąc to wszedł pod stół i zakrył twarz poduszką.-Mamooo, ja chcę żyć. Oszczędźcie mnie dobre czarodziejki z księżyca!
Pokręciłam bezradnie głową i postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce. Weszłam pod stół i ukucnęłam obok Toma.
-Tom, wyjdź stąd. Nie zachowuj się jak dziecko, proszę cię.-powiedziałam najspokojniej jak mogłam.
Chłopak spojrzał na mnie spod poduszki… patrzył, patrzył i patrzył. Ciekawe o czym tak myślał? Obstawiam, że zastanawiał się czy wyłączył żelazko. W końcu zagryzł wargę i wstał. Niestety zapomniał, że nad nim jest stół i wyrżnął w niego głową.
-Auć!-krzyknął masując obolałe miejsce.
Wywróciłam oczami i sama wyciągnęłam go spod stołu. Pozostała czwórka spojrzała na mnie z podziwem na co ja tylko się zaśmiałam.
-To jak?! Gramy w butelkę?!- spytał uradowany Seev.
-Jaaaaasne!-odkrzyknęliśmy zgodnie.
Nath pobiegł po pustą butelkę coli, a cała nasza reszta usiadła w kołeczku niczym grzeczne przedszkolaki.
Pierwszy kręcił Nath, bo przyniósł butelkę. Wypadło na Maxa. Łatwo zgadnąć, że wziął on wyzwanie. Miał za zadanie zjeść szczurzą karmę. Nawiasem mówiąc to nie wiem skąd oni ją tam w ogóle mieli. Chłopak podołał wyzwaniu i zakręcił butelką. Wypadło na Jaya. Potem kręcił Jay i wypadło na Seeva, potem kręcił Seev i wypadło na… mnie.
-Więc…-poruszył brwiami-szczerość czy odwaga?
-Odwaga.-odparłam głośno przełykając ślinę.
-Załóż nogę za głowę.
-Pogrzało cię?! Nie potrafię.
-No toooo… musisz wziąć szczerość.
-A dlaczego?
-Bo ja tak mówię.-uśmiechnął tryumfalnie Siva
-No niech ci będzie.-wzruszyłam ramionami.
-Więc… Co czujesz do Nathana?- uniósł brew do góry.
-Pomidorową.- odparłam bez namysłu.
-Bardzo śmieszne.-Nath skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-No dobra, Nathan mi się podoba.
-Uuuuuu-zawyli chłopaki i klepnęli mnie w plecy.
-Uuuu.-przedrzeźniłam ich-wychodzę!
-No niee!-krzyknął Nathan.
-No nie!-powtórzyli chłopaki.
-Ale nie dlatego, że się obraziłam. Muszę wracać do domu, trzeba się wyspać.-westchnęłam.
-To wyśpisz się tutaj.-powiedział Nath z miną nie przyjmującą sprzeciwu.
-Niby jak?
-Normalnie. Pod stołem ze mną.- zabrał głos Tom.
-Najlepiej pod prysznicem z Sivą.-zakpiłam.
-Też może być.-wzruszył ramionami chłopak.
-Nie, nie i nie! W moim pokoju. Jak chcesz to mogę spać na podłodze.-zaproponował Nath.
-Nie kochanieńki. –zaprotestowałam.
-Tak luba!- powiedział zdecydowanie.
Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Zaniósł po schodach do swojego pokoju i położył na łóżku.
Uśmiechnęłam się, bo i tak nie chciało mi się stąd wychodzić i odwróciłam się do niego tyłem.
-W takim razie dobranoc-wyszeptałam.
-Dobranoc.-odpowiedział Nath i poczułam jak ktoś mnie obejmuje…
____________________________________________
wybaczcie mi proszę... nie mam weny i ten rozdział jest
krótko mówiąc dziwny.
ale jednak zachęcam do wyrażania swojej opinii w komentarzach.
dziękuję wam, że jesteście < 3

piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział 10

Spojrzałam na niego dziwnie, potem przymrużyłam oczy i popatrzyłam na Jaya.
-A nie chwila. To Jay na tobie leży. Jay! BĘDZIE WPIERDOL!-wydarł się Nathan i zrzucił ze mnie chłopaka.
-Nath, ogarnij się. Przecież on nie wie co robi... nawet nie wiemy czy pamięta jak się nazywa. Uspokój się. A tak w ogóle to... co to za słownictwo jest?! Kara!-mówiłam surowym tonem.
-Jaka kara?-spytał zdziwiony.
-Szlaban!
-Na co?!
-Na gówno!-krzyknęłam zirytowana.
-Ooo, mam cię! Damie takie słownictwo nie przystoi!-pogroził mi palcem z poker face'em. Jednak nie mógł się powstrzymać i wybuchł głośnym śmiechem.
Jay potrząsnął głową i spojrzał na nas pytającym wzrokiem.
-Od kiedy wy tacy grzeczni, że się nie wyrażacie? Hm?
-Od dzisiaj!-odpowiedzieliśmy zgodnie z Nathem.
-Dobra, nie wnikam. Powiecie mi w końcu gdzie mogę kupić maślankę?!
-A to nie był kefir przypadkiem?-spytałam podnosząc się z kanapy.
-Racja. Kefir. To powiecie?
-NIEE!-krzyknęliśmy chórem.
-Nie to nie.-prychnął.
Jay wstał z podłogi. Otrzepał ubranie, odwrócił się na pięcie i... wyrżnął głową w ścianę.
-A to nie był portal czasowy?-spytał ponownie leżąc na podłodze.
-Wiesz co, stary? Ty się lepiej połóż. I pogadamy jutro o tym co dziś odwaliłeś, bo pewnie jak zwykle wszystko zapomnisz!-powiedział z wyrzutem Nathan.
-Ja o czymś kiedykolwiek zapomniałem?
-Noo- przeciągnął Nath- Nie pamiętasz jak na drugi dzień po twojej "ostrej zabawie" uświadamialiśmy ci, że właziłeś do co drugiego sklepu z pytaniami typu "którędy na Wawel?", "ma pani w sprzedaży płyn do szyb", "gdzie są najbliższe latarnie?". Ale jednak nic nie będzie lepsze od tego kiedy podszedłeś do dziewczyny i spytałeś "czy ma w domu kiełbasę".
Ze śmiechu upadłam na podłogę.
-Dobra, masz rację. Idę się położyć. Dobranoc.
-Dobranoc.-odetchnęliśmy z Nathem.
Chłopak przetarł dłonie z chytrym uśmieszkiem.
-To co robimy?-spytał przybliżając się do mnie.
-Masz jakiś konkretny pomysł?
-Masz może ochotę na...-zaczął.
-Na co?!
-Na...
-No na co?!
-Naaaaaaaaaaaa...
-Powiesz o co ci chodzi, czy nie?!-spytałam zdenerwowana.
-Na kluski. Chodziło mi o kluski. A o czym ty myślałaś?-roześmiał się kładąc dłonie na moich biodrach.
-No wiesz... o kluskach też myślałam.
-To dobrze, bo myślimy o tym samym.-musnął moje wargi.
-Ty na pewno myślisz o kluskach?-spytałam i odwzajemniłam pocałunek.
-No a niby o czym?
-O bigosie na przykład?-uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie, nie bigos mi w głowie. Ja wolę kluski.
-Dobrze wiedzieć, bo ja też.
Zaczęliśmy się całować. Nath popchnął mnie na kanapę i sam się na mnie położył. Całował mnie namiętnie, a jego dłonie błądziły po moim ciele. Odchylił ramiączko mojej sukienki i całował mnie po ramieniu. Wtem... huk. Nathan westchnął głośno i wstał ze mnie. Ja podniosłam się z kanapy, poprawiłam sukienkę i poszłam za Nathem do przedpokoju. Kogo tam zobaczyliśmy?!
________________________________________
przepraszam, że takie krótkie i beznadziejne :(
proszę o komentarze, a za poprzednie bardzo dziękuję ;*

środa, 18 stycznia 2012

Rozdział 9

Siedziałam w domu cioci, na sofie i rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Muszę przyznać, że był świetny. Spotkanie Nathana, wygłupy z The wanted… i najważniejsze – pocałunek z Nathem. Uśmiechnęłam się mimowolnie, przywołując miłe wspomnienia. Niestety było już grubo po 24:00 więc mama i ciocia zaraz wrócą. Zdecydowanym krokiem poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam i wysuszyłam głowę, umyłam zęby i twarz oraz przebrałam się w piżamę. Poszłam do swojego pokoju i wskoczyłam na łóżko. Już miałam zasypiać, kiedy usłyszałam dźwięk smsa. Z niechęcią zwlokłam się z łóżka i poszłam zobaczyć, kto zakłóca mój spokój. Spojrzałam na wyświetlacz i roześmiałam się. To był Nath.

„Dobranoc, Domi. Kolorowych snów ;*”

Odpisałam mu „Dobranoc ;*” i ponownie położyłam się w łóżku. Ułożyłam się wygodnie i zasnęłam.
Obudziłam się rano, bo o 12:00. Tak dla mnie to wczesna godzina. Pomyślałam sobie o moich biednych znajomych, którzy już 4 godziny są w szkole i muszą wstawać o 7:00. Zaśmiałam się szatańsko i pobiegłam do kibelka, by ogarnąć wygląd. Wykonałam poranną toaletę, rozczesałam i wyprostowałam włosy. Wyszłam z łazienki i powędrowałam do mojego pokoju. Otworzyłam szafę i bezradnie się o nią oparłam. Co na siebie włożyć?! O to jest pytanie. Postawiłam na beżową sukienkę z falbankami, a do tego założę kremowe szpilki. W końcu jest jeszcze dosyć ciepło, to dopiero początek września. Postanowiłam, że pójdę sobie zrobić śniadanie. To była męska decyzja. Pełna determinacji wstałam z krzesła i udałam się do kuchni. Po drodze przechodziłam przez pokój cioci. Ok, nikogo w nim nie było. Z ciekawości zawróciłam z drogi do kuchni i weszłam do pokoju mamy. Również pustki. Jestem ciekawa czy w ogóle wróciły z tych zakupów. Wzruszyłam ramionami i ponownie ruszyłam do kuchni. Zrobiłam sobie rogala z nutellą, szybko go zjadłam i popiłam gorącą czekoladą. Właśnie miałam wychodzić z pomieszczenia, kiedy moją uwagę przykuła kartka leżąca na stole. Wzięłam ją do ręki i odczytałam jej treść.


„Cześć, Domi! Pewnie już nie śpisz… w końcu kiedyś musisz wstać, nie? W każdym razie my z mamą robimy sobie dziś babski dzień i babski wieczór. Masz całe 24 godz. Dla siebie. Wykorzystasz je jak tylko będziesz chciała, tylko mi mieszkania nie zdemoluj! Będziemy rano w domu”



-Tak! Całe 24 h dla mnie co oznacza, że… że nie wiem co, ale coś wymyślę! - krzyknęłam uradowana. W tym momencie dostałam smsa. Poszłam do mojego pokoju i chwyciłam za komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz „1 nowy sms od: Nathan”

„Cześć Domi! Zakładam, że już nie śpisz. Mam zaszczyt zaprosić cię na kolację. Wbij do mnie o 17:00. Chłopaki idą do jakiegoś klubu zaszaleć xd”

Po chwili odpisałam:

„Uuu, ale krejzole! Ok, to wbijam ;p”


Dobra, spoko. Jest 13:15. Do 17:00 jeszcze niecałe 4 h. Mam czas! Wywaliłam się na sofę i włączyłam telewizor. Akurat leciał film "Music and lyrics by" z Hugh Grantem i Drew Barrymore. Położyłam się wygodnie i oglądałam. Film naprawdę mnie wciągnął i nie wiem kiedy, z 13:15 zrobiła się 15:30. Ok, spoko. Jeszcze półtorej godziny. Wyłączyłam telewizor i włączyłam radio. Leciała piosenka Rihanny - You Da One. Postanowiłam się już powoli szykować. Weszłam do łazienki i sięgnęłam po lokówkę. Haha, nie wiem po co je rano prostowałam. Zniszczę sobie tylko te kłaki i będą do niczego. Zrobiłam sobie delikatne fale i muszę przyznać, że byłam zadowolona z efektu końcowego. Wzięłam się za makijaż. Lekki i delikatny. Pociągnęłam rzęsy maskarą i trochę się przypudrowałam. Akurat w radiu leciała piosenka "The wanted - Warzone". Z radości usiadłam na krześle i wsłuchałam się w głos Nathana. O mój boże, ja go znam. Sama w to nie wierzę. Nie wiem kiedy czas tak mi zleciał, że musiałam się już zbierać do Natha. Wzięłam torbę i wrzuciłam do niej komórkę. Założyłam kremowe szpilki i zamknęłam za sobą drzwi, przekręcając w nich klucz, który schowałam do torby. Jestem gotowa. Pewnym krokiem wyszłam na ulicę powtarzając sobie w myślach jak mantrę "tylko się nie przewróć, tylko się nie przewróć" i szłam dalej przed siebie.
Punktualnie o 17:00 zadzwonił do drzwi i po chwili stanął w nich Nathan. Uśmiechnął się na mój widok. Stał patrząc na mnie dobre 2 minuty, aż się zniecierpliwiłam.
-Nie wpuścisz mnie do środka?-spytałam zupełnie poważnie.
-A no tak. Właśnie.- powiedział zawstydzony i otworzył drzwi szerzej- Wchodź.
-Dzięki.
Przeszłam przez próg i obcas mi się o niego zahaczył. Wiedziałam, że tak będzie. W końcu musiałam się wypierdzielić. Upadłam w ramiona Natha.
-Aż tak się stęskniłaś?-zaśmiał się melodyjnie.
-Można tak powiedzieć.
Zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie mnie pocałował.
-Masz na sobie truskawkowy błyszczyk?-spytał oblizując wargi.
W odpowiedzi kiwnęłam głową. Oparłam się ręką o ścianę, by zdjąć szpilki ale Nathan mnie powstrzymał.
-Nie wygłupiaj się. Wejdź w butach.
-Spoko.
Chłopak objął mnie ramieniem i weszliśmy razem do salonu. Był w nim nakryty stół, dwie zapalone świece które oświetlały pomieszczenie.
-Oww, Nath. Jesteś taki słodki!-cmoknęłam go w policzek.
-Wiem, wiem.
-Ty i ta twoja skromność.-zakpiłam.
Nathan zignorował to i objął mnie w talii. Doszliśmy do stołu. Nath niczym prawdziwy dżentelmen odsunął krzesło, a kiedy na nim usiadłam dosunął je do stołu. Sam zajął miejsce na przeciwko mnie.
-A więc... dosyć mało o sobie wiemy. Może powiesz mi coś o sobie?-poprosił.
-Ok. Jestem Dominika, mam 16 lat. Jestem z Polski.
-Może coś jeszcze. O rodzinie np.
-Ehhh. Moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam 6 lat. Nawet nie powiedzieli mi powodu, do tej pory go nie znam. Tata nie utrzymuje ze mną kontaktu. Moja mama zarabia na cały dom.-wydusiłam.
Chcąc, nie chcąc oczy mi się przeszkliły. Nathan widząc to wstał z krzesła i podszedł do mnie. Przytulił mnie mocno i otarł łzę spływającą po moim poliku.
-Chodź, obejrzymy jakąś komedię. Poprawi ci się humor-uśmiechnął się ciepło i pomógł mi wstać.
Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy jakąś angielską komedie. Szczerze to nawet nie wiedziałam o co chodzi.
Siedzieliśmy, gadaliśmy i nie wiadomo kiedy wybiła godzina 22:00. Wtuleni w siebie rozmawialiśmy o życiu, o przeszłości Natha itd. Właśnie się śmialiśmy, kiedy coś w przedpokoju huknęło.
-Nic się nie martw. Obronię cię luba.
Stłumiłam śmiech i postanowiłam tego nie komentować.
Do salonu wtargnął upity Jay.
-Wiecie może gdzie mogę kupić kefir?-spytał chwiejąc się na nogach.
-Jay ty się upiłeś!-krzyknął Nathan.
-Nie no co ty , stary. Tylko trochę wypiłem. Nic mi nie jest. Patrz.-mówiąc to zrobił piruet i upadł na podłogę.
-No. Rzeczywiście nic ci nie jest.-zadrwiłam.
-A no widzisz! Nawet Dominika się ze mną zgadza!-powiedział urażony Jay.
Wywróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Ja przyniosę nam coś do picia.-zaoferował się Nath.-A ty tu pilnuj Jaya. Bo przypadkiem jeszcze po ten kefir pójdzie.
-Oczywiście.-zasalutowałam, po czym wybuchnęłam śmiechem.
Nath wyszedł z salonu. W tym czasie Jay podniósł się z podłogi i podszedł do mnie.
-Mmm, Dominika. Jak ty sexi wyglądasz.-był coraz bliżej.
Ostrożnie szłam do tyłu. Z pijanym nie można się wykłócać. Postanowiłam się nie odzywać. Niestety potknęłam się o coś i upadłam na kanapę. Jay stanął nade mną i szeroko się uśmiechnął. Usiadł nade mną i zbliżył swoją twarz do mojej. Jezuu, jechało od niego alkoholem na kilometr. Odwróciłam głowę na bok i zignorowałam go. Chciałam go z siebie zepchnąć, ale niestety on był silniejszy. Chłopak zaczął składać pocałunki na mojej szyi i w tym momencie do salonu wszedł Nath. Otworzył szeroko usta, a szklanki które trzymał w rękach upadły z hukiem na podłogę. Potłukły się.
-A więc tak?! Ja ci się już znudziłem, więc wzięłaś się za Jaya?! W takim razie nie chcę ciebie tutaj widzieć!-krzyknął zdenerwowany i wskazał palcem wskazującym na drzwi wyjściowe.
____________________________________________________
Przepraszam Was. Nie mam w ogóle weny.
Liczę na jakieś komentarze :)
I dziękuję Wam wszystkim za czytanie tego nudnego opowiadania xd
PEACE & LOVE

czwartek, 5 stycznia 2012

Rozdział 8

 Nathan odsunął się ode mnie szybko i spróbował zrobić jakąś naturalną pozę. Niestety nie udało mu się i wyglądał równie sztucznie jak tap madl.
-Uuu, chyba wam przeszkodziliśmy-powiedział Siva drapiąc się po karku.
-To może my już sobie pójdziemy-zabrał głos Max i cała piątka wyszczerzyła się powoli wycofując z pokoju.
Drzwi się zamknęły. Nath pokręcił głową z dezaprobatą i głośno westchnął.
-To na czym skończyliśmy?-wymruczał.
-Na serniku!-odpowiedziałam szybko, udając głupią.
-Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o sernik.
-To może o jabłecznik? Wiesz ja kocham jabłecznik-plotłam 3 po 3.
Nathan westchnął cicho i podszedł do mnie bliżej. Chciałam się odsunąć, ale nie miałam jak bo plecami już dotykałam ściany. Chłopak uśmiechnął się tryumfalnie i przysunął swoją twarz do mojej. Nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Prawie się stykały.
-I teraz mi powiedz, że nie chcesz się ze mną całować-wyszeptał tuż przy moich wargach.
Serce zaczęło mi bić jak szalone. Nie miałam siły, by cokolwiek z siebie wykrztusić. Nath musnął moje wargi. Widząc z mojej strony brak jakiegokolwiek sprzeciwu musnął moje usta po raz drugi. Odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Wziął moją twarz w dłonie i lekko się uśmiechnął.
-Mogę cię pocałować?-spytał.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć ale w gardle miałam wielką gulę. W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową.
Chłopak położył dłonie na moich biodrach i ponownie się do mnie przysunął. Pocałował mnie. Był przy tym taki delikatny. Wplotłam palce w jego włosy i przysunęłam go bardziej do siebie. Nie miałam siły grać już nieodstępnej, zbyt długo czekałam na ten moment. Nath całował mnie coraz zachłanniej, a motyle w brzuchu nie dawały mi spokoju. Odsunęłam się od chłopaka i spuściłam wzrok.
-Domi co się stało?-uniósł mój podbródek do góry, tak bym spojrzała mu w oczy.
-To wszystko dzieje się za szybko. Ja nie chcę być przez ciebie wykorzystana. Poza tym przyjechałam do Londynu tylko na dwa tygodnie.-spojrzałam w bok.
-Domi spójrz na mnie-odezwał się łagodnie Nath.
Zrobiłam to co kazał.
-Domi, nie mam zamiaru ciebie wykorzystać. Bardzo mi się podobasz. Wiem znamy się krótko i to trochę za wcześnie na takie wyznania, ale jeszcze nikt nie zawrócił mi w głowie tak jak ty i to w takim krótkim czasie.
-Jeśli mam mówić szczerze to ty też mi się podobasz. Myślę o tobie bezustannie odkąd się ze sobą zderzyliśmy. -powiedziałam niepewnie.
-To tak samo jak ja-zaśmiał się melodyjnie chłopak.
-Ale może dajmy sobie jeszcze trochę czasu. Może zejdziemy do chłopaków? Założę się, że zachodzą w głowę co tu robimy.
-Masz racje, chodźmy.
-Ale zaczekaj. Musimy mieć mocne wejście. Weź mnie na barana.
-Oczywiście, do usług.
Nathan nachylił się przede mną, a ja z impetem wskoczyłam mu na plecy. Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy do salonu po schodach. Zeskoczyłam z pleców chłopaka i spojrzałam przed siebie. Co tam zobaczyłam? Zmytą podłogę, zupełnie bez masła. Ale nie to mnie tak zdziwiło. Tom i Jay mieli na głowach bokserki i wykonywali jakieś dziwne, bezsensowne ruchy.
-Chłopaki, co robicie?-spytał Nath z oczami wielkimi jak pięciozłotówki.
-To jest taniec seksownej biedronki!-krzyknął Jay. Dlaczego krzyczał? Ponieważ próbował zagłuszyć dochodzącą z głośników piosenkę 'I'm sexy and I know it"
Nathan spojrzał na mnie dziwnie, ja musiałam mieć pewnie taką samą minę.
-Przynajmniej nie tańczą tak jak ci w teledysku-wzruszyłam ramionami.
-Dominika, to jest bardzo dobry pomysł!-powiedział Tom.
W mgnieniu oka zaczęli wyginać się na środku salonu naśladując LMFAO.
-Nie, no nie mogę na to patrzeć-zakryłam oczy ręką i poszłam do kuchni.
Kto ukazał się mojemu ekranowi? Max i Siva tańczący na blacie! Do tego obydwaj nie mieli na sobie koszulek. Po co? Po to by nimi wymachiwać w powietrzu.
-O cześć Dominika-powiedział Max
-No wiesz. Przypomniały nam się czasy kiedy zarabialiśmy na kawałek papieru toaletowego w taki sposób.-dodał Siva z poker face'em.
-Co?-spytałam zdziwiona z wytrzeszczonymi oczami.
-Tylko żartowałem-zaśmiał się chłopak.
-A już się o was bałam-pokręciłam głową i w myślach powiedziałam sobie "dom wariatów".
Wyszłam z kuchni i usiadłam obok Nathana na kanapie. Siedzieliśmy w milczeniu obserwując otoczenie. Szybko mi się to znudziło. Szturchnęłam kolanem Natha. On zaśmiał się i oddał mi tym samym. Szturchnęłam go ręką, tak że się położył. Wybuchnęłam śmiechem.
-Doigrałaś się!-zaśmiał się Nath.
Rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać i rzucałam się pod Nathanem. Chwilę później obydwoje spadliśmy na podłogę. Jedną ręką sięgnęłam poduszkę z kanapy i uderzyłam nią chłopaka.
-A więc tak?! Bitwa na poduchy!-Nathan chwycił za jaśka i uderzył mnie nim po głowie.
-Dostanie ci się!
Okładałam chłopaka poduszką gdzie popadnie. Śmialiśmy się przy tym głośno. Na razie wygrywałam w tej "wojnie", a może Nathan po prostu dawał mi fory. Tak, obstawiam to drugie.
Czas minął bardzo szybko i nawet nie zauważyłam kiedy musiałam już wracać do domu. Posmutniałam.
Rzuciłam poduszkę na bok, ku uciesze Natha.
-TAK! Wygrałem walkowerem!-krzyknął uradowany.
-Nie wygrałbyś, gdybym nie musiała już iść do domu.
-Odprowadzę cię!-zaoferował się chłopak.
-Ok, razem zawsze raźniej.-uśmiechnęłam się.
Wstaliśmy z ociąganiem z podłogi i poszliśmy do przedpokoju.
-Gdzie idziecie?-spytał Tom.
-Idę odprowadzić Domi.-odpowiedział Nath.
-I nic nie mówicie?! Przecież trzeba się pożegnać!-dodał Siva.
Cała czwórka wbiegła do przedpokoju i ni stąd ni zowąd się na mnie rzuciła. Przytuliłam ich mocno i odsunęliśmy się od siebie.
-Obiecaj, że nas jeszcze odwiedzisz.-powiedział Jay.
-Oczywiście, obiecuję.-uśmiechnęłam się
Nathan założył bejsbolówkę i już byliśmy gotowi do wyjścia.
-To do zobaczenia-pomachał im na pożegnanie.
-Pa!
Wyszliśmy z domu. Boże, zaraz mama i ciocia wrócą z zakupów. Musimy się spieszyć. Już sobie wyobrażam opieprz jaki dostanę od tej pierwszej.
________________________________________________
 miałam ambicje by ten rozdział był dorby a wyszedł
beznadziejny, zupełnie nie wiem co już pisać.
dziękuję Wam bardzo za komentarze, one naprawdę podnoszą
mnie na duchu i to dzięki Wam ten blog istnieje.
PEACE & LOVE