sobota, 19 listopada 2011

Rozdział 2

Pół nocy nie mogłam spać. Przekręcałam się z boku na bok jęcząc i wzdychając. Wierciłam się, kołdra mi spadała. To chyba była moja najgorsza noc jak do tej pory. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Otworzyłam szafkę w której były różne leki. Od przeciwgrypowych po różne suplementy diety. Wzięłam stołek i sięgnęłam mocny lek uspokajający z najwyższej półki. Tak, niestety z moim nieszczęsnym 168 cm tam nie dosięgałam. Zakręciło mi się w głowie i zachwiałam się na nogach. Całe szczęście, że przetrzymałam się ściany i nie runęłam z hukiem na podłogę. Wybudziłabym cały dom. Niech przynajmniej oni się wyśpią. Zeszłam ze stołka i odstawiłam go na miejsce. Nalałam wody do szklanki i popiłam tabletkę. Opakowanie leku zostawiłam na stole. Nie chciało mi się go odkładać tym bardziej, że odstawiłam już krzesło. Wyszłam z kuchni i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się w łóżku i po kilku minutach odpłynęłam.
Obudziłam się. Przekręciłam się na drugi bok i spojrzałam na zegarek.
-7.30?! O JA CIEŻ PIERDZIELE!!-wykrzyknęłam nie zdając sobie sprawy z tego, że mama śpi w sąsiednim pokoju.
By nie mieć wyrzutów sumienia otworzyłam drzwi "maminego" pokoju. Mama śpi w najlepsze. Jest dobrze. Idę się myć. Wróciłam do swojego pokoju i otworzyłam drzwi szafy. Oparłam o nie głowę i tępo wpatrywałam się w zawartość szafy. Kompletnie nie wiedziałam co na siebie włożyć. W końcu doszłam do wniosku, że założę zielone rurki, białą koszulkę z napisem "new york" i czarne trampki. Wzięłam ciuchy i dziarskim krokiem poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i lekko upudrowałam. Tak więc jestem gotowa. Teraz trzeba tylko obudzić mamę. Weszłam do jej pokoju i podeszłam do łóżka na którym spała.
-Mamo, wstawaj!-krzyknęłam.
Bez rezultatu. Mama nadal spała z otwartymi ustami co jakiś czas pochrapując.
-MAMO, WSTAWAJ!
Nadal nic. Zero reakcji.
-MAMO, WSTAWAJ! MASZ 30 MINUT BY SIĘ WYSZYKOWAĆ!!!-krzyknęłam co mi ślina na język przyniosła.
-Co? Tylko pół godziny?! Ale ja nie zdążę! Dominika, mówiłam ci żebyś mnie wcześnie obudziła, a ty co? Żarty sobie robisz?! Jak ty się zachowujesz?!-mama zaczęła swój monolog. 
-Spokojnie. Tak naprawdę masz półtorej godziny na wyszykowanie się. Jest dopiero 8.00-uspokoiłam ją.
-To co mnie straszysz?! Chcesz żebym apopleksji dostała?!
Przewróciłam oczami.
-I co takie miny stroisz?-spytała rodzicielka ścieląc łóżko.
-Nie robię min.
-Robisz.
-Nie robię.
-Nie kłóć się ze mną. Ja mam racje.-zakończyła konwersacje moja mama wychodząc z pokoju.
Wzdychnęłam i opadłam na łóżko. Chwila, coś jest nie tak. A, już wiem. Śniadanie. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie rogala z nutellą. Jestem fanką nutelli i w nią wierzę. Tak jak ta babka z reklamy. Pożywiłam się i włączyłam telewizor na VIVE. Leci Rihanna- Man down. Nie lubię tej piosenki. Strasznie mi zbrzydła przez wakacje. Teledysk dobiega ku końcowi... kończy się. Zaczyna się nowy teledysk. Teledysk The wanted-Glad you came.  No wreszcie coś sensownego. Całe szczęście.

Po 45 minutach moja mama była gotowa. Obydwie byłyśmy zwarte i gotowe.
Zdążyłyśmy na odprawę, ale ile było zamieszania po wyjściu z domu. Będąc już pod domem uświadomiłam sobie, że nie wzięłam ze sobą torby.
-Mamo, powiedz taksówkarzowi, żeby chwilę poczekał. Idę na górę po torbę. Zapomniałam jej-powiedziałam.
-Dobrze, tylko szybko.
Pokiwałam głową. Wbiegłam do domu, z rozpędy omal nie wyrżnęłam głową w zamknięte drzwi. tak, tylko Dominika tak potrafi. Wbiegłam po przedpokoju, chwyciłam torbę i zaczęłam zbiegać ze schodów. Niestety przydepnęłam sznurówkę trampka i wywaliłam się na chodach. Przez kilka sekund dochodziłam do siebie. Wszystko mnie bolało. Resztką sił wstałam podtrzymując się poręczy. Zawiązałam trampka, by powtórka z rozrywki nie miała już miejsca. Powolnym krokiem doszłam do taksówki.
-Co tak długo?-moja mama nerwowo postukiwała obcasem.-Chcesz żebyśmy spóźniły się na odprawę?
-Nie chcę. Po prostu się przewróciłam.
-Nic ci nie jest?
-Nie wszystko w porządku.
Tak naprawdę wszystko mnie bolało, ale mniejsza z tym. Ważne, że teraz siedzę przy oknie w samolocie. Mówiłam już, że boję się latać samolotem? Nie? To mówię.

Wylądowałyśmy. Całe i zdrowe. Zabrałyśmy walizki i wsiadłyśmy w taksówkę. Jedyne 5 minut drogi i będziemy u cioci. Przez całą podróż oglądałam tutejszy krajobraz. Tu jest pięknie. O wiele lepiej niż w Polsce. Nie dziwię się, że tyle osób wybywa z naszego kraju. Tu jest stokroć lepiej.

*********
-Ciocia!!-wydarłam się wbiegając do jej mieszkania.
-Dominika! Jak ty wyrosłaś! Byłaś taka mała jak cię ostatnio widziałam. Ile ty masz lat? 18?-spytała ciocia mocno mnie przy tym ściskając.
-Nie, dopiero 16-uśmiechnęłam się.-Ciociu, ale ty miałaś być chora. A widzę, że nieźle się trzymasz.
Ciocia uwolniła mnie z uścisku i spuściła głowę.
-Siostra, co jest?-spytała moja mama.
-Ehh, okłamałam was. Wcale nie jestem chora. Po prostu inaczej byście tu nie przyjechały. To był jedyny sposób. Przekonałam rodzinę, by mi w tym pomogli i ... udało się.
-Marta! Przecież Dominika musi chodzić do szkoły!
-Oj tam, oj tam. Dwa tygodnie jej nie zbawią. Nie, młoda?
-Jasne, ciociu.
-No widzisz, Gośka?! Ty zawsze dramatyzujesz!-zaśmiała się ciocia.-Tak więc sprawa wyjaśniona, czujcie się jak u siebie.
-Mogę iść na miasto? Prooooooooooszę!-złożyłam ręcę jak do modlitwy.
Wiem, dziecinada. Tylko to mi przyszło do głowy.
-No dobrze, idź. O 20 widzę cię w domu.
-Dobrze, mamo.
Chwyciłam torbę (zwykłą, nie podróżną) i zbiegłam ze schodów. Kompletnie nie znam okolicy... co jak się zgubię?

wtorek, 15 listopada 2011

Rozdział 1

Zwykły nudny dzień. Dokładniej? Dobrze, mogę dokładniej. Piątek 2 września, godzina 16.32 bieżącego 2011 roku. Chyba dokładniej już nie można. A nawet jeśli można to mi się nie chce. Bo niby po co mam się wysilac, narażać mój mózg na przegrzanie? No właśnie, nie ma takiej potrzeby.
Wyjęłam z garażu krzesło, postawiłam na trawie i wygodnie się na nim położyłam. Dlaczego położyłam się na krześle? Bo to nie jest zwykłe krzesło. To krzesło z JYSK'a takie dziwne, przechylane do tyłu. Tak więc już wyjaśniłam zagadkę pod tytułem "dlaczego położyłam się na krześle zamiast usiąść na nim jak cywilizowany człowiek?". Spojrzałam w niebo, ale w tym samym momencie musiałam przymrużyć oczy, ponieważ słońce bardzo raziło. Słońce... doznałam olśnienia! Muszę włączyć ESKE bo za chwilę będzie gorąca 20, której koniecznie muszę posłuchać. Powód? Muszę usłyszeć moją ulubioną piosenkę "Glad you came". Muszę usłyszeć głos Nathana, bo inaczej zwariuje. Ma taką fajną chrypkę. Taką... sweet chrypkę. Dobra, jestem żałosna, wiem. Gościa na pewno nigdy na oczy w realu nie zobaczę,a fantazjuje o nim jak moja koleżanka o Justinie Bieberze. Rzeczywistość mieszkania w Polsce ... bezcenna.
Wstałam z krzesła, włączyłam ESKE i wróciłam na miejsce. Nagle słyszę "miejsce 20 Robert M z piosenką heart of you". Uff... jak dobrze , że nie The wanted. Poprawiłam się by mi było wygodniej i cierpliwie czekałam na te 3 magiczne słowa. Zamyśliłam się i ocknęłam się dopiero gdy usłyszałam "a na miejscu 13 the wanted i glad you came". Siłą powstrzymywałam się od piszczenia z podekscytowania. Ok, piosenka się zaczyna i śpiewa łysy Max. Więc skoro teraz śpiewa łysy Max to znaczy, że za chwilę będzie Nathan. Z radia dobiega dźwięk akordeonu. Jeszcze tylko chwila, sekunda i usłyszę Nathana.

"You cast a spell on me, spell on me
You hit me like the sky fell on me, fell on me
And I decided you look well on me, well on me
So let's go somewhere no-one else can see, you and me"

Ahh, ta jego chrypka. On jest tylko rok starszy od tego całego Biebera, który mu nawet do pięt nie dorasta. Nathan ma taki głęboki głos, a tamten gdaczy jak niedożywiona kura. Tak właśnie! Kura! Nawet bycie kogutem jest mu przeze mnie nie dane.
Zamyśliłam się ponownie i ocknęłam się dopiero kiedy usłyszałam, że Nathan śpiewa po raz drugi.

"Turn the lights out now
Now I'll take you by the hand
Hand you another drink
Drink it if you can
Can you spend a little time,
Time is slipping away,
Away from us so stay,
Stay with me I can make,
Make you glad you came"

A dalej śpiewa Jay. Później będzie łysy Max. Lider zespołu. I znowu o nich gadam. Moja przyjaciółka Sandra ma mnie powoli dosyć, bo w kółko gadam albo o The wanted albo o Nathanie. Dla mnie to i tak jedno i to samo. Hmm, a co było po The wanted w ESCE? Lady Zgaga! Chmstwo! Ona była od nich wyżej! Dobra, zostawię to bez komentarza.
            
                          ***                                                                               ***

Pewnego pochmurnego dnia.
-Domi, muszę ci coś powiedzieć-zaczęłam moja mama niepewnie.
-Słucham?
-Wyjeżdżamy do Londynu.
-Do Londynu? Ale dlaczego?
-Ciocia Marta jest naprawdę chora. Jedziemy do niej na dwa tygodnie, żeby jej pomóc. Potem ktoś z rodziny przyjedzie i nas zastąpi. To tylko dwa tygodnie.
-Super! Zawsze chciałam pojechać do Londynu-rzuciłam się mamie na szyję-ale zastanawia mnie jedno.
-Tak?
-Ciocia Marta mieszka w Londynie odkąd pamiętam, dlaczego nigdy nas do siebie nie zaprosiła?
-Nie mam pojęcia, ale wiesz Domi. Trzeba jej pomóc.-pogłaskała mnie po głowie.
-Tak, tak wiem. Bo jest w potrzebie. Kiedy wyjeżdżamy?
-Za tydzień, zdążysz się pożegnać z koleżankami i kolegami. Z dziadkami też bo nie chcą jechać.
-Spoko, odpoczną od nas. Dobrze im to zrobi.
-Zaczynaj się powoli pakować.
-Ok.-uśmiechnęłam się pogodnie i poszłam do swojego pokoju.

                                                                         ****

Jakie to piękne. Kolejny dzień na zerówkę. Super. Chyba z tej radości zaraz zacznę hodować rzeżuchę, by wyładować negatywną energię. Mówię serio. jak dobrze, że już tylko dwa dni i będę miałam odpoczynek od tego całego wstawania o 6.00
-Sandra, muszę ci coś powiedzieć.
-Tak wiem, kochasz Nathana.
-W normalnych okolicznościach pewnie bym tak powiedziała, ale nie. Mylisz się. Jadę do Londynu. Za dwa dni. Na dwa tygodnie.-zaśmiałam się.

-I zostawisz mnie tu samą?


-No wątpię. Jakiś plastik się znowu doczepi i będzie wpierdol.
-No to będzie. I najlepiej taki by się plastikowi tapeta wyjebała z twarzy. Z pięści najlepiej.
-Domi?
-Co?
-Będę tęsknic.-przyjaciółka rzuciła mi się na szyję i ucałowała w policzek.
-Ja też. Ale jeszcze mamy jeden dzień. W niedzielę wylatuję.
-Ehh, zostawiasz mnie.
-Sandra znowu zaczynasz?
-Nie zaczynam, nie skończyłam nawet tamtego.
Jeju, z tą kobietą to ja po prostu nie wytrzymam xd.

                                                                         ****

Wywaliłam całą zawartość szafy na podłogę czyli zrobiłam tak zwanego pilota. Co spakować do Londynu? Jaka tam jest pogoda? Czy jest ciepło? Milion pytań nasuwało mi się w myślach. Nagle walnęłam się z otwartej ręki w twarz czyli zrobiłam tak zwanego face palm'a. Jeju, przecież miałam to na geografii.  W Wielkiej Brytanii jest dosyć zimno, często pada deszcz. Tak więc trzeba się spakować adekwatnie do panującej tam pogody. Zabiorę czarne, fioletowe, czerwone i jeansowe rurki, legginsy czarne i w panterkę. kamizelki jeansową i czarną. Bluzki w paski, z psem, z peace&love z agrafką i... mogłabym tak wymieniać do usranej śmierci. Dlatego wypisałam tylko część tego co wzięłam. Ehh, chyba trochę przesadziłam. Na dwa tygodnie spakowałam 1 dużą walizkę i torbę. Trudno. Szaleje i już. Nie wierzę, że już jutro wylatujemy! To będzie taka odskocznia od szarej rzeczywistości.
_______________________________________
siema, mam nadzieję, że się podoba xd
Zachęcam do komentowania.
PEACE&LOVE

Bohaterowie

Dominika Stefańczyk (16 l.)
Jest miłą i dobrą dziewczyną, uczy się bardzo dobrze. Jest wielką fanką zespołu "The Wanted" z którego w szczególności ceni Nathana. Uwielbia się wydurniać. Mieszka w Polsce.




Sandra Pienińska (16 l.)
 Najlepsza przyjaciółka Domi. Miła, ale jeśli potrzeba potrafi być chamska. Uwielbia się wygłupiać tak samo jak Dominika. Mieszka w Polsce.



Nathan Sykes (18 l.)
Członek zespołu "The wanted". Jest nieco smutny z powodu bycia najmłodszym w zespole. Kocha wygłupy.




The Wanted